czwartek, 25 sierpnia 2016

3

Wstałam dość wcześniej. Zajrzałam tylko do mojego pokoju, w którym spał Matt. Byłam na niego zła, bo owszem mógł zostać, ale na kanapie. Spojrzałam tylko jak śpi skulony, wyglądał tak bezbronnie, ale jak inaczej mógł wyglądać po takiej ilości wódki.
Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie wodę z cytryną i zaczęłam smażyć jajecznice.
Zjadłam i pozmywałam,a potem znów położyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać serial. Wszystko byłoby ok, gdyby nie jęki, które dobiegały z mojej sypialni.
-Ja pierdole. Mój łeb.- Znowu wymamrotał, a ja tylko wstałam i otworzyłam lodówkę, żeby wyjąć wodę,a potem wyjęłam z mojej torebki silne tabletki przeciwbólowe.
-Weź to.-Stanęłam nad nim.
-Bia? Co ty tu robisz?- Zapytał zaskoczony biorąc ode mnie butelkę wody i tabletkę.
-Skarbie... Nic nie pamiętasz.- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-No nie.-Przełknął tabletkę i zaczął łapczywie pić.
-Zrobiłeś mi nocny nalot po imprezie i tak jakby wpakowałeś mi się do łóżka.- Powiedziałam siadając na łóżku.
-Czy my...? - Nie dałam mu dokończyć
-Boże...Matt...Nie.- Oburzyłam się.- Obawiam się, że wczoraj nie byłbyś do niczego zdolny. -Powiedziałam po chwili namysłu.
-Tak mi głupio Bia...
- A weź przestań. Nic się nie stało. Za wyjątkiem tego, że to ty miałeś spać na kanapie, a nie ja. Chcesz jajecznice?-Zapytałam.
-Nie wiem czy coś przełknę.
-Oboje wiemy,że tak. Zrobię Ci.-Powiedziałam i poszłam do kuchni, w celu przygotowania posiłku.
Po chwili doczłapał się do mnie Anderson.
-Cudowna jesteś. Może chociaż odwdzięczę Ci się jakąś kolacją dziś?
-Nie Matt...To nie jest konieczne. Robię to z dobrego serca.
-Wiem i chcę Ci podziękować.
-Nie musisz mi dziękować, ale możesz przeprosić moje plecy, które spały na kanapie.-Powiedziałam podsuwając mu talerz.
-Mogę zrobić Ci też masaż, ale przysięgam, plecy będą ostatnią częścią twojego ciała jaką będę masować.
-Stary, a głupi.- Spojrzałam się tylko na niego.
-Bądź u mnie o 19.-Stwierdził tylko pomiędzy kęsami.- Tylko na kolacji. Odpuszczę ten masaż jak już nie chcesz, ale gwarantuję,ze kiedyś będziesz się o niego dopominać.
-Twój mózg na kacu działa źle...Bardzo źle. - Mruknęłam i włożyłam patelnie do zlewu.
Po śniadaniu Matt się zmył,bo stwierdził,że musi się ogarnąć, a potem pójść na zakupy, żeby zrobić dobrą kolację. Powiedział, że zrobi swój specjał, co prawdopodobnie nie oznacza nic innego jak makaron z serem, którym ciągle dokarmiał mnie na studiach razem z Holtem.
Cały dzień się rozpakowywałam, sprzątałam mieszkanie,a potem zrobiłam sobie obiad i pogadałam z Mamą i Maxem przez skype.
Środkowy nie był zachwycony tym, że wychodzę gdzieś z jego kumplem. Stwierdził tylko,że wie jak to się skończy  po czym się rozłączył. Chciałam do niego oddzwonić, ale rozum podpowiadał mi, że lepiej zrobić to jutro gdy oboje ochłoniemy.
Póżniej ubrałam jakieś rurki, tshirt, kurtkę i ciepłe buty po czym wyszłam z mieszkania. Nie szykowałam się specjalnie, bo to tylko kolacja z Andersonem. Czyli coś w stylu makaron z serem, kanapa i głupie gadki o niczym. Byłam trochę zaskoczona tym co ujrzałam po wpuszczeniu do mieszkania.
-Wino i ciasto kupiłem, ale reszta to moja robota.
-Tak? Talerze i sztućce też?- Spojrzałam na niego,a on tylko się skrzywił.
-Nie bądź taka zgryźliwa. -Powiedział i zrobił głupią minę w moją stronę.
To był dość interesujący wieczór.
________________
Hej znów ja! Znów tutaj :D
Nawet wcześnie udało mi się to napisać w 4 rozdziale przejdziemy już do konkretów.
To nie będzie długie opowiadanie max 12 rozdziałów :P 

niedziela, 14 sierpnia 2016

2

-Wracasz do domu czy zostajesz dłużej? - W moim biurze pojawia się głowa Matta. 
-W sumie mogę wrócić, tylko wezmę trochę pracy do domu. Pamiętam, że mówiłeś mi, że po 2 tygodniach znajdę czas, żeby się rozpakować. Minęły już 3,a moje rzeczy nadal leżą w walizkach.
-Bo jesteś tak samo niezorganizowana jak przedtem.-Powiedział.
-Dzięki,
-Ale nie martw się chyba każdy tu ma teraz mnóstwo na głowie. Nawet nie wydrukowali Ci jeszcze tabliczki z imieniem i nazwiskiem.- Powiedział i patrzył na puste miejsce na moje imię i nazwisko przed gabinetem.
Nie powiem mu, że przecież już dostałam kartkę do włożenia, tylko im ją oddałam i poprosiłam, żeby zmienili na moje wcześniejsze nazwisko, bo nikt z Rosji z zawodników o tym nie wiedział i nikt się nie dowie chyba, że pan Maxwell Kłopoty Holt znów zacznie kłapać dziobem i pojawi się znowu nie w tym miejscu gdzie powinien, ale na razie się nim nie przejmuję, bo Rosja jest wielka, on siedzi w Moskwie,a z Mattem nigdy nie miał specjalnych układów i niech tak zostanie.
-To zwariowany czas.- Uśmiechnęłam się tylko wzięłam torbę, papiery i wyszłam z biura.
-Chłopacy pytają się czy idziesz z nami do klubu. Dziewczyny też będą.
-Nie, dzięki. Nie lubię takich rzeczy Matt.
-Coraz bardziej mnie zadziwiasz.
-Ludzie się zmieniają. - Powiedziałam wychodząc z hali.
-Wcześniej mówiłaś, że ludzie się nie zmieniają.
-Zmieniłam zdanie.-Powiedziałam, a ten się tylko roześmiał.- Znaczy może nie całkiem tak twierdzę, ale to skomplikowane. Zbyt skomplikowane.
Jak cała ta zagmatwana sytuacja, w której się znalazłam.
-Popracuję w domu i może się trochę rozpakuję.-Zapięłam się 
-Pomóc Ci?- Zapytał wyjeżdżając z parkingu,
-Nie. Dam sobie radę sama.- Odpowiedziałam.
-Tak ty w sumie zawsze dajesz sobie radę sama, ciągle dajesz sobie radę sama. W ogóle się nie zmieniłaś pod tym względem.
-To nie prawda, gdybym dawała sobie radę sama to nie byłoby mnie w Rosji i pewnie musiałabym wrócić do Stanów, a ja kocham Europę i tylko dzięki Maxowi i jak się okazuję Tobie mogłam tu dłużej zostać. - Spojrzałam na niego, a on na mnie.-Dzięki Matty.
-Drobiazg.-Powiedział i odwrócił swój wzrok znowu na drogę.-Skąd wiesz? 
-Max Kłopoty Holt. 
-Mogłem się domyślić, że zacznie coś kłapać dziobem. 
-Za to go chyba każdy kocha.- Stwierdziłam. - Dzięki, że podwozisz mnie do domu jak kończymy w tych samych godzinach. 
-Nie ma sprawy. Mam chyba u Ciebie dług do spłacenia. 
-Przestań Matt. To wcale nie tak. 
-Wiem.-Westchnął i dalej patrzył na drogę.
Gdy Anderson podwiózł mnie do domu pożegnałam się z nim, walnęłam dokumenty na kanapę w salonie i poszłam do kuchni.
Po 30 minutach siedziałam w pokoju między stertą papierów i oglądałam jakiś durny program. Gdy skończyłam go oglądać wzięłam swój posiłek do pokoju i zjadłam przy laptopie na łóżku.
Później miałam zacząć się rozpakowywać, ale makaron mnie tak zmógł, że położyłam się na chwilę z telefonem w łóżku i usnęłam. Obudziłam się gdy za oknem było już ciemno co w Rosji nie było jakimś wielkim osiągnięciem, bo ciemno i zimno tu jest ciągle.
Leżałam jeszcze przez chwilę i ponownie zamknęłam oczy, a otworzyłam je ponownie dopiero gdy dobiegło mnie głośne i asynchroniczne pukanie do drzwi. Trochę zaniepokojona podeszłam cicho do drzwi. Spojrzałam na zegarek i już nie wiedziałam co sprowadza Andersona do mnie o 3 nad ranem. 
-Hej. Co tam? 
-Z imprezy wracam.
-Mam nadzieję, że bawiłeś się dobrze i bezpiecznie. Chyba, że chcesz mieć dzieci rozsiane po całym świecie.  
-Bardzo chcę mi się spać, To była dobra impreza.- Starał się mówić wyraźnie.- I bezpieczna. -Dodał z przekąsem. 
-No widzę i czuję. -Zatkałam nos czując odór wódki. 
-Dobra. Idę do siebie.
- Mieszkasz 2 kilometry dalej. Chcesz w takim stanie iść? 
-Może? -Mruknął.
-Chodź. Prześpisz się u mnie. Mam jeszcze....- Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Anderson już zdejmował niemrawo kurtkę i buty, a potem rzucił się na moje łóżko. 
-Wolną kanapę, ale spoko ja się na niej prześpię.-Powiedziałam z przekąsem, bo do niego i tak nic nie docierało, był w swoim pijackim świecie. 


___________
Cóż muszę powiedzieć Wam, że rozdziały tu to na pewno nie będą regularnie tylko wtedy gdy będę miała natchnienie, ale postaram się je miewać często. 
Dziękuję za tyle komentarzy pod jedynką, bo aż chcę się pisać. 
Gdyby któraś z Was chciała to startuję z czymś króciutkim z Amerykaninem na czele  



wtorek, 2 sierpnia 2016

1

-To dość komiczna sytuacja. - Spojrzałam przez chwilę na niego,a potem znowu spuściłam wzrok na filiżankę z białą kawą. 
-Kto by spodziewał się, że spotkamy się w Rosji.
-Nie spodziewałam się, że w ogóle się spotkamy i myślałam, że to we Włoszech nasze drogi całkowicie się rozeszły. 
-Dużo razy myślałem, żeby zadzwonić.
-Czemu tego nie zrobiłeś?  
- Najpierw się bałem, a potem tak nagle zniknęłaś ze wszystkich portali społecznościowych, nawet na facebooku datę urodzin ukryłaś. Jedyne czego mogłem się dowiedzieć od Twojej mamy to fakt, że żyjesz i masz się całkiem dobrze, albo Max czasem coś napomknął,że teraz to na pewno bym Cię nie poznał. 
-Miałam się dobrze, a numeru telefonu nie zmieniłam.
-Dałoby to coś? -Zapytał i podparł się łokciem. 
-Nie. Wtedy raczej nie, Miałam fajne stateczne życie i bym go nie porzuciła.- Znowu popatrzyłam na siebie i na swoje dłonie. 
Czegoś niewątpliwie tam brakowało, a wciąż powinno być, 
-Przynajmniej się nie zbłaźniłem.- Powiedział, a ja miałam całkiem inne zdanie na ten temat i postanowiłam siedzieć w ciszy. -Ale rozmowa nam się klei.
- Nie wiem czego się spodziewasz.
- Żebyśmy porozmawiali jak dorośli. Opowiedz co u Ciebie.
-Matthew, ja nie kryję do Ciebie urazy za to co się wcześniej wydarzyło. Ogarnęłam się po tym i nawet miałam bardzo dobrze. Po prostu nie lubię rozmawiać o przeszłości.
-Gadałem wczoraj z Maxem. Twierdzi,że się pokłóciliście.
-Nawet jeśli to co?-Zapytałam.
-No nic po prostu on był zawsze dla Ciebie ważny...Jak brat. Na początku to nawet myślałem,że Wy ze sobą jesteście zanim My....
-Wiesz co Ci powiem.-Przerwałam mu.-Ty też byłeś dla mnie ważny, a odszedłeś. Przez 27 lat nauczyłam się, że ważni ludzie czasem przestają być ważni, albo my sami ich odsuwamy i taka kolej tego świata.-Upiłam kawę.
-Poczułem małą szpileczkę wbijaną w moje serce.- Spojrzał w moją stronę i wyszczerzył.- Możemy zachowywać się po prostu jak kumple z pracy?
- To jest chyba wykonalne.
-To może na dobry początek podwiozę Cię do domu?-Zapytał, a ja kiwnęłam głową i wstałam z krzesła,
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z lokalu zostawiając zasłodzoną kawę.
-Skoro nie gadasz z Maxem,a jeśli kiedyś przyjdzie do Ciebie potrzeba rozmowy to wiesz, że możesz na mnie liczyć?
-Po tym wszystkim? Mogę na Ciebie liczyć?- Zaśmiałam się sfrustrowana.- Wybacz, ale nie wydaję mi się, żeby Max był człowiekiem, którego tak łatwo zastąpić.-Powiedziałam odpinając pas bezpieczeństwa.
-Tak tylko mówię. Chciałbym żeby między nami było w porządku.
-Doceniam,ale to trochę nierealne. Do zobaczenia na hali.- Powiedziałam i wyszłam z auta,
Pieprzony Anderson. Co on sobie myśli.
Całe to spotkanie doprowadziło do tego, że zaczęłam myśleć o starych czasach,
ale nie tych z Italii z chłopakami. Tylko collage'u z Maxem i Mattem.
Pamiętam doskonale jak szłam na ten sam uniwerek co mój przyjaciel z innego stanu. Pamiętam jak spotkałam go na wakacjach u cioci. Jedynej cioci, którą mieszkała w Ameryce oprócz naszych rodziców. Pamiętam jak byłam taka samotna w te wakacje, a później poznałam jego i nic już nie było takie same. Czułam, że znalazłam cząstkę siebie, chociaż wiedziałam też, że w trochę niewłaściwym czasie. Moje pieprzone życie ma to do siebie, że jeśli jestem z odpowiednimi ludźmi to nie we właściwym czasie i tak bardzo chciałabym, usłyszeć jego głos, bo on jedyny wie o wszystkim.
Wiem, że łamie podstawową zasadę i pierwsza kontaktuje się z facetem,ale to przecież Holt. Zresztą i tak niedługo dosięgną mnie wszystkie piekła z nad Italii. Mogę łamać wszystkie nałożone na mnie zasady.
-Halo, Skarbie, coś się stało?
-Dzwonię, żeby z Tobą pogadać. Ja po prostu bez Ciebie nie dam rady,Max. Wiem, że jestem głupia.-Powiedziałam spokojnie do słuchawki, chociaż w środku miałam ochotę się rozpłakać.- Czy możemy wymazać te ostatnie 3 miesiące?
Prosiłam w myślach o to, żeby powiedział kilka pięknych kłamstw jak tylko on potrafi, że nadal mnie wielbi, że wyjdę jeszcze po tym na prosto,że wcale go nie obchodzi jak się zachowałam wtedy.
-Czułem,że zadzwonisz skarbie. Czyźby spotkanie z Mattem?
-Nic mi o nim nie mów. Chcę tylko usłyszeć..
-Wiem,że nadal jesteś moją najlepszą przyjaciółką i, że poradzisz sobie z tym bagnem. Pamiętaj zawsze jestem z Tobą.
__________
Powracam. Trochę zapomniało mi się o tym opowiadaniu, ale już będę pamiętać obiecuję.

niedziela, 8 maja 2016

Prolog

Stoję przed nim. Staram się nie rozpłakać, ale patrzę w jego oczy i jest mi tak cholernie przykro. 
Chociaż przykro nie jest odpowiednim słowem. 
Powinnam powiedzieć. 
Wiedziałam, że to mnie dopadnie i stanie moim wrogiem. 
Chciałam zapaść się pod ziemię. 
I znów czuję to pierdolone deja vu, bo przez analogiczną sytuację znalazłam się tu gdzie teraz. 
Chociaż tam sytuacja była trochę inna. Jednak nie była tak analogiczna jak na początku mogło się wydawać, ale kierowały mną te same emocje co teraz. 
I sama już nie wiem co jest prawdziwe,a co nie. 
W każdym razie znów stałam przed facetem, patrzyłam mu w oczy i znów chciałam umrzeć. 
Najgorsze w tym wszystkim jest, że po prostu spieprzyłam i nic nie da się zrobić. 
-Chyba wiem wszystko i nie musisz nic mówić. Zawiodłaś mnie. -Powiedział, a ja widziałam w jego oczach tylko swoje odbicie. 
-Wiem. Nie chciałam, żeby....
-ISIS też ma zawsze szczytne cele.- Powiedział i przeniósł swój wzrok w jakimś obcym mi kierunku.- Myślę, że już nie mamy o czym rozmawiać. 
-Chciałabym, żebyś nie znienawidził mnie do końca swojego życia. 
-Za późno. Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.... 
_____________________
Zaczynamy. Krótko, ale pierwszy rozdział będzie dłuższy :D

sobota, 26 marca 2016

Bohaterowie

Kolejność przypadkowa 
Bianka 
Zapominająca


Luca 
Zapomniany
Matt
Wyciszający



Matteo
Wszechwiedzący
Maxwell 
Znudzony